Wyczytałem dziś w pismach, że Warszawa zdobyła zapas drobnych. Przyznam się, że osobiście nie bardzo mi się ta wiadomość podobała. Owszem, brak drobnych ma swoje dobre strony. W ciągu dwóch dni piłem kawę po kawiarniach na kredyt, kupowałem papierosy na kredyt, pokazując wszędzie papierową pięciorublówkę. I każdy wolał mi skredytować i zaufać niż ją mienić. To budziło we mnie różowe nadzieje na przyszłość. Rozumowałem, że skoro jedną niezmienioną pięciorublówką uda mi się wszystkie potrzeby podczas wojny opędzać, to znów kryzys ekonomiczny nie jest tak groźny.
Jeden ze znajomych, którego mina wzbudzała widocznie mniej zaufania niż moja, i któremu nie chciano kredytować, skarżył mi się ze łzami w oczach:
— Onegdaj miałem dziesięć rubli, wczoraj dostałem dwadzieścia pięć, a dziś sto — jestem z dnia na dzień bogatszy, a nie mogę już sobie nawet paczki zapałek kupić...
Warszawa, 8 sierpnia
Włodzimierz Perzyński, Z chwili, „Tygodnik Ilustrowany” nr 32/1914.